Na pierwszy ogień wzięłam produkcję czegoś zdaje się prostego, bez szaleństw...tak co by poćwiczyć, rozkręcić się :) no i tak by się wydawało,że takie proste. Instrukcję czytałam milion razy, już prawie na pamięć poznałam. Wszytko po to by się nie spalić. Nie przeoczyć czegoś...no i chyba się udało bo obeszło się bez prucia :) I tak trwało milion lat ,ale tłumaczę sobie,że zapewne to kwestia wprawy ( teraz wiem to na pewno ,bo mam w produkcji całkiem duuuuuży projekt). Włóczka na "wyzwanie" leżała przewinięta już od lata i czekała na swoją kolejkę, ale zawsze znalazło się coś ważniejszego. Postanowiłam jednak spiąć się i zamknąć w starym roku. Było tak na styk ,że zdjęłam je z suszenia 1 stycznia i poszło ze mną na noworoczny obiad do babci :)
tadaaaam oto ONO
Bardzo lubię to zdjęcie i nie wiem czemu :) wydaje mi się troszkę śmieszne :)
tu widać fulllllll skomplikowanie konstrukcji...tym bardziej podziw dla Izusss,że to wymyśliła i coraz więcej kobiet marzy by je mieć :)
przed blokowaniem lekko wymintolone. Chciałam ukazać z bliska kolor którym nie jestem do końca zachwycona...nie to,że nie fajny tylko wyobrażałam sobie ,że zrobię je w innym kolorze. Niestety jak szukałam wszystkie interesujące mnie włóczki były w brakach :) to jest bawełna BAHAR.
Z rękawkiem też poszło mi nieźle uważam. Jak na pierwszy raz oczywiście :)
Łączenie też ogarnęłam zważywszy na to że pacyna się mieści i uszu nie urywa :)
A tu o proszę na Izabelinie, czyli na mnie :)
Pozdrawiam i do następnego...a zapewne będzie niebawem :)